W odwiedziny do naszych serbskich braci z Vozdovaca Belgrad wybieramy się w 9 osób aby wspólnie świętować 26 rocznicę powstania ich ekipy.
Podróż na Bałkany przebiega sprawnie oraz w dobrej atmosferze. Na granicy węgiersko-serbskiej bezproblemowy przejazd, mimo teraźniejszego problemu z ciapakami na zewnętrznych granicach UE. Serbia wita nas piękną pogodą. Nie marnując czasu na sen wspólnie z serbskimi braćmi ruszamy zwiedzać Belgrad.
Po długiej nocy, z samego rana ruszamy w mniej oficjalne miejscówki, gdzie nabywamy interesujące nas towary oraz podziwiamy urodę bałkańskich dziewczyn.
Przed 14:00 meldujemy się pod stadionem Vozdovaca Belgrad, który dla niewiedzących mieści się na… dachu galerii handlowej.
Ku naszemu zdziwieniu, na wejściu jesteśmy ostro trzepani, (nie przypominam sobie abym kiedykolwiek był tak przeszukiwany w Polsce), na dodatek psy dzień wcześniej „rekwirują” ponad 40 rac, które miały urozmaicić prezentowaną na meczu oprawę. Na sektorze melduje się ponad 200 osób, w tym 9 od nas (z jedną flagą) oraz 21 z OFK Belgrad (również z jedną flagą).
Klimat na trybunie oraz doping to całkiem inny styl w porównaniu do naszego. O gustach się nie dyskutuję więc wspomnę tylko o podstawowej różnicy w dopingu. U nas się krzyczy, u nich ŚPIEWA.
Gospodarze prezentują dwie oprawy, a na koniec spotkania rzucamy konfetti. Po meczu w kilkadziesiąt osób ruszamy na belgradzkie osiedle świętować zwycięstwo (Vozdovac wygrał 1:0).
Wieczorem serbscy bracia zabierają nas na uroczystą kolację, gdzie mieliśmy okazję spróbować tradycyjnych serbskich dań oraz alkoholi, a także posłuchać na żywo regionalnej muzyki. W niedzielę po południu ruszamy w trasę powrotną po drodze zatrzymując się na kilka godzin w Budapeszcie. Stolica Węgier wieczorem zrobiła na nas pozytywne wrażenie.
W tym miejscu chcielibyśmy ponownie podziękować naszym serbskim braciom za gościnność. Do zobaczenia w Polsce!
Więcej zdjęć z meczu na FORUM.
Autor: D.